Miała być inwestycja zwiększająca walory turystyczne malowniczych okolic Niesułowic, wioski położonej na pograniczu powiatu. Prawie wszyscy mieszkańcy przyklasnęli pomysłowi Rady Sołeckiej, by stworzyć tu rowerowy Szlak Kordonów Granicznych Galicji i Kongresówki. Prawie wszyscy, bo jeden z nich za nic nie chce się zgodzić, by budowano tam cokolwiek. Antoni Uracz twierdzi, że położona na szlaku działka należy do rodziny jego żony. Swoich słusznych, jak twierdzi, praw dochodzi nie tylko w sądach. Jeśli trzeba, to szuka sprawiedliwości na własną rękę, tak skutecznie, że pracujący przy inwestycji robotnicy biorą nogi za pas. Rada sołecka jest bezsilna, choć dysponuje dokumentami świadczącymi o tym, że inwestycja przebiega zgodnie z prawem.
– Ten człowiek bruździ nam od lat – ubolewa Ryszard Lasoń, społecznik z Niesułowic.

Miejscowi nazywają złośliwie pana Uracza „dziedzicem”, bo gdyby wierzyć w to co mówi, należy do niego niemal cała wieś. Jak twierdzi Lasoń, do starszego mężczyzny nie docierają żadne argumenty, nie wierzy oficjalnym dokumentom i decyzjom. Sam też dysponuje sporą teczką dokumentów, które mają potwierdzać jego prawo do niewielkiej działki na granicy Niesułowic i Lgoty.
Innego zdania jest Rada Sołecka, dlatego już dwa lata temu powstało tu boisko dla dzieci, a potem chodnik z kostki brukowej. Uracz robił co mógł, uprzykrzając życie robotnikom. I teraz, gdy odkrywane są pozostałości rozbiorowej stanicy, też nie zamierza stać z założonymi rękami.
Zaledwie kilka dni temu usiłował przepędzić robotników. Gdy ci nie zwracali na niego uwagi, uraczył ich wiązanką nieparlamentarnych słów. Gdy siła „słownej argumentacji” okazała się zbyt mała, chwycił za szpadel… Robotnicy, i trudno im się dziwić, uciekli. Wezwano policję i straż miejską, ale pan Antoni zdążył na czas ulotnić się z miejsca zdarzenia.
Dzień później, najprawdopodobniej w nocy, zasypał piaskiem mur, który odsłonili robotnicy. W końcu szef firmy wynajętej do przeprowadzenia robót dał za wygraną i wycofał swoich robotników z obawy, by któremuś z nich nie stała się krzywda.
– Na tego człowieka nie ma siły – denerwuje się sołtyska wioski Joanna Kulawik. – Za każdym razem, gdy coś robimy na tej działce, musimy dyżurować po kilka godzin i pilnować, żeby nie doszło do nieszczęścia, bo pan Uracz bywa nieobliczalny.
Sam pan Antoni absolutnie zaprzecza, jakoby był nieobliczalny. Jak twierdzi, po prostu walczy o swoje. Nie ma prawa własności do działki i powołuje się jedynie na dokumenty sprzed wielu lat, które dowodzą, jakoby działka należała do przodków jego żony. Składa skargi we wszystkich możliwych instytucjach i jak twierdzi, sprawa nie jest jeszcze zakończona prawomocnie, więc na placu nie powinno się przeprowadzać żadnych robót.
Co innego wynika z dokumentów, którymi dysponuje olkuski magistrat. – Zarówno z wpisów w księdze wieczystej, jak i innych dokumentów, którymi dysponuje nasz urząd, wynika, że działka jest własnością gminy oraz wspólnoty mieszkańców wsi Niesułowice – podkreśla Jarosław Medyński, rzecznik prasowy olkuskiego magistratu. Dodaje, że skargi Antoniego Uracza rozpatrywało Samorządowe Kolegium Odwoławcze i Wojewódzki Sąd Administracyjny. W obu przypadkach rozstrzygnięcia były negatywne dla mieszkańca wioski i co najważniejsze, od dawna są prawomocne.
Uracz nie zgadza się z twierdzeniem, że w swoich działaniach posuwał się za daleko: – Ja im tylko powiedziałem, żeby tam nie kopali, nikomu nie ubliżyłem i ze szpadlem też nie biegałem – zarzeka się starszy mężczyzna.
– Wie, co robi, gdy wzywamy policję czy straż miejską, to wraca do domu i potem wszystkiemu zaprzecza. Nie wiem, jak to może być, że policja i straż miejska są w takiej sytuacji bezsilne, a ten człowiek robi, co chce – twierdzi Lasoń.
Nie do końca. Przeciwko Antoniemu Uraczowi wpłynął już wniosek o ukaranie do sądu, gdy podczas interwencji straży miejskiej naubliżał sąsiadom i funkcjonariuszom.
– Gdyby strażnicy miejscy byli świadkami zachowań agresywnych, można zastosować środki przymusu bezpośredniego, w innym wypadku stosujemy pouczenie – wyjaśnia Waldemar Choczaj, komendant Straży Miejskiej w Olkuszu.
Pan Antoni sprawy w sądzie się nie boi i sam zapowiada, że złoży kolejną skargę, tym razem do prokuratury. Zapowiada, że swojego nie odda.

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
3 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Felicjan
Felicjan
11 lat temu

A. Uracz odszedl w zaswiaty. Zaś olkuski burmistrz rządzi jak carski pelnomocnik w zaborze. Olkusz to kumoterstwo, korupcja i wszelkie podle uklady, wzorem wschodniego sąsiada.Post dotyczy Niesułowic i poczyniań ryszki na tym obszarze. Może red. Jaworowicz lub NSA przywróci porządek.

Czak Noris
Czak Noris
13 lat temu

DonPedro – a ze mnie się śmialeś !

donpedro
donpedro
13 lat temu

a czy nie można goiściowi po prostu wpier*****?