23

Ta historia ma już wiele lat, ale im historie są starsze – tym bywają lepsze. Dach starego młyna przeciekał, więc trzeba go było naprawić. Nie myśleli, że coś znajdą, choć przecież można było pomyśleć, że na strychu starego młyna znajdzie się coś ciekawego (fot.1 – Młyn w Stokach Kwaśniowskich). Ale tam były same szpargały, niepotrzebne rupiecie – wszystko nadawało się jedynie do wyrzucenia.

Na pudełko natknęli się nieoczekiwanie, było schowane za krokwią. Zaglądnęli do środka; „Eee…” – jęknęli, nie kryjąc zawodu, bo w środku nie było nic sensacyjnego, żadnych skarbów: złotych monet, kosztowności, zwitków banknotów. Tylko jakieś pożółkłe listy, notesy, wycinki, dokumenty sygnowane pieczęciami z dwugłowymi carskimi orłami oraz szklane negatywy zdjęć nieznanych ludzi im osób. Zorientowali się tylko, że paczkę ukrył ich przodek, młynarz ze Stoków Kwaśniowskich, małego przysiółka w gminie Klucze, dawno już wówczas nieżyjący Feliks Leśniak. Znalezisko wziął do siebie potomek młynarza, Marek Ściążko, schował w szafie i zapomniał. Minęło wiele lat…

1

Jedno z odnalezionych zdjęć

Zostaje po nas coraz więcej przedmiotów, papierów, co jednak nie znaczy, że nasz ślad będzie trwalszy, bo żyjemy w czasach, gdy pozostawia się po sobie głównie śmieci. Co po sobie zostawiamy? Zajrzymy do szuflad, szaf, bo może kiedyś ktoś, kiedy już nas zabraknie, zrobi to za nas. I co znajdzie? Jacy mu się wydamy? Żeby chociaż małość tych, którzy się wywyższają, poszła w zapomnienie. Ech, niedoczekanie nasze. Przez wieki kronikarze zapisywali tylko najważniejsze wydarzenia dotyczące głównie koronowanych głów, albo szlachetnie urodzonych przedstawicieli możnych rodów. Biedacy, mieszczanie, chłopi nie mieli badaczy, którzy pochyliliby się nad ich życiem; nie zajmowali genealogów, bo nie widnieli w herbarzach.

2

Być może rodzina Leśniaka 

Nikt nie spisywał ich czynów i rozmów, jakby powiedział Miłosz. Ot, żyli i umierali, i nie zostawiali śladów. Zdarzali się jednak chłopi, którzy – zwłaszcza w średniowieczu – dochodzili do bywało wysokich godności kościelnych, nawet ludzie pióra się wśród nich zdarzali (z chłopów pochodził wszak Klemens Janicki, Janiciusem zwany – najwybitniejszy polski poeta piszący po łacinie). Bywali też prości ludzie umiejący, a przy tym chcący napisać o swoim życiu. Jednak jeszcze na początku XX w. zdecydowana większość mieszkańców wsi nie potrafiła się podpisać, więc z reguły informacje o ich życiu mamy jakby z drugiej ręki, z reguły dzięki młodym inteligentom, którzy wędrowali po wsiach, notując zwyczaje, pieśni i obrzędy, oraz porady przydatne w życiu codziennym – dość wspomnieć Oskara Kolberga, czy związanych z Ziemią Olkuską Stanisława Ciszewskiego i Michała Federowskiego.

3

Niezidentyfikowane osoby

Kiedy Marek Ściążko po latach ponownie zajrzał do zapomnianej paczki po swym przodku, Feliksie Leśniaku, zdumiał się. Ukazał mu się bowiem świat, który miał zaginąć, a tu okazało się, iż znalazł się kronikarz, który skrawki tego świata utrwalił i w ten sposób zachował dla potomności. Młyn, otaczająca go przyroda, kataklizmy dziejowe, które się przetaczały nad tą krainą, wydarzenia istotne i błahe, a wszystko to zanotowane przez młynarza Feliksa Leśniaka. Dzięki tym zapiskom, dokumentom, wycinkom, mamy szansę poznać kogoś, kto wyrósł z tej ziemi, nie miał wykształcenia, ale znał doskonale otaczający go świat i starannie, przesz dziesiątki lat notował to, co uważał za potrzebne, czy przydatne. Swego czasu Marek Ściążko zgodził się udostępnić do wglądu to, co zachowało się po jego przodku, co cudem odnaleziono pod dachem starego młyna w Stokach Kwaśniowskich. Budynek nie należy już do tej rodziny, sprzedany lata temu, stoi opuszczony. Została tylko pamięć po czasach, gdy jego właściciel sprowadzał doń wyposażenie nawet z zagranicy.

4

Nie wiemy, kto jest na tym zdjęciu

Dokumenty i zapiski
W dokumentach, które pozostały po Feliksie Leśniaku, mamy takie kurioza jak karny bilet za jazdę na gapę pociągiem, kwit wystawiony przez wojsko austro-węgierskie, że mu na cele wojenne wzięto to i owo, głównie zboże i mąkę. Poza tym kwity za czyszczenie kominów (m.in. przez Wojciecha Sułkowskiego, majstra kominiarskiego z Pilicy), nakazy płatnicze i pokwitowania uiszczenia podatków i opłat skarbowych z Urzędu Skarbowego w Olkuszu.
Najcenniejsze wydają się jednak jego własne zapiski, które ciągnął przez niemal 50 lat!

5

6

7

8

Osoby niezidentyfikowane

Pierwsze wpisy z 1894 r.
Porada budowlana: „Gdy drzewo w lesie w miesiącu Lipcu pokaleczy, to uschnąć będzie, czy to gwoździem, czyli czem inszem – to ma być prawda, ze uschnie.
I na budynki dobre drzewo w Lipcu ścięte bo robak się nie chwyta.
I Kamienia także dobrze ma być w Lipcu łamać, bo nie trzyma wilgoci.
20. XII. Kupiono dwa płaszcze oficers.: granatowe, jeden – 6 rubli, drugi watowany – 8,5 rubla. Od Mośka z Pilicy – razem 14,5 rubla.”
„Gdy oczy bolą dobra jest okowita śmata zmaczać i przyłożyć.
Prawdziwie na kurze pizdy (kurzajki – dop. OD) dobre jest mydło gdy je potrzeba zeznać zdrapać i dopiero zmydlić to uschną.
Na przeżarcie jakiego wrzoda dobra jest zajęca skórka zagotować i przyłożyć.
Do bielenia ścian, przylać mleka do gliny, lub wapna to dobrze trzyma nie odpada.
Gdy na Boże Narodzenie pogoda to się znaczy dobry rok, a gdy pochmurno, ponuro, lub burzliwie, to oznacza rok mokry. – i wszystkie święta większe nowy rok N. P. Gromnicznej zwiastowania św. Józefa itd. tak samo oznaczają.
Na oczy, gdy mgła zasłania, dobry jest ocet winny z barwinkiem zamoczyć i przykładać nad czołem maczaną smatę.”

10

Dokument sądowy z 1874 r w sprawie Jana i Szymona Leśniaków przeciwko niejakiemu Zawadzkiemu

Następny – 1895 r.
„Dobra maść na wielkie rany bolące. 1. Kupić oliwy 2. Żywicy świerkowej 3. Czystego wosku 4. Masła niesłonego wszystkiego jednakową część wziąść i razem rozpuścić i smarować.
Gdy mgła duża jest w marcu to za 100 dni ma być nawałnica.
Na zapalenie krwi człowieka dobre migdały wycisnąć i pić.
Gdy bydle krwią szczy to wziąć kwaterkę jagód jałowca, za 3 grosze kredy utłuse i z serwatką wygotować i dać pić.”
Nagle pojawiają się zapiski dotyczące wydarzeń z 1885 r., czyli 10 lat wcześniejsze: „W roku 1885 kupowano bale od Icka ze Śreniawy 12 cali szerokie i 3 cale grubość i po 25 kopijek kubik z odstawą do Wolbromia.
W 1885 był Biskup u nas w Chechle na wizycie.”
A potem znów zapiski bieżące, z 1895 r.: 16 lipca 1895. Były wesela nasze w dzień M. B. Szkaplerznej.
Zauwazanie ze na piaszczystem groncie, lepiej jest sadzić drzewa owocowe na wierzchu na trawniku postawić i obłożyć go ziemią dobrze, to korzenie będzie puszczać po trawniku a nie prosto w ziemię.”

11

Notes z zapiskami z 1883 r.

Notatki z 1896 r.
Ważne wieści z Roku Pańskiego 1896!
„Po koronacji N. Pana Mikołaja II. Manifest.
1. Umorzyć wszystkie do dnia pierwszego stycznia 1896 r. przypadające zaległości.
a) W guberniach Królestwa Polskiego podatku gruntowego, opłat gruntowych na utrzymanie Żądów gminnych, i podatku podymnego od włościan mieszkańców osad i dworów.
W ciągu lat dziesięciu licząc od 1896 pobierać w połowie podatki gruntowe – oraz gruntowe opłaty na utrzymanie Żądów gminnych.”
Ta wieść z kręgów władzy skonfrontowana jest z taką informacją:
„Na żółtawkę (żółtaczkę – dop. OD) dobra jest. 1. Cegła rozpalić i szczać na te cegłe a być odzianym i tak się zaparzyć. 2. Imbir z ciepłym piwem pić spontem wygotować, i z końskiem szczawiem i pić. 3. Bułke z ciepłym miodem prasnym jeść. 4. Na pzreczyszczenie pić co każdy dzień. 5. Heliozu w okowicie w mocznym spirytusie zamoczyć i pić z puł kwaterek na jeden raz.
Za korzec agrestu 5 rubli dadzą powiedział plewka ze …? (chyba Karnej, pobliskiego przysiółka – dop. OD) Tak sprzedał żydom.
Na krwawe upławy, czyli krwotoki u kobiety dobry jest chołon (? – dop. OD) rozpuścić na szmatę i przyłożyć na brzuch – to się ma zatrzymać.”

13

Carski dokument ubezpieczeniowy

Co, zdaniem Leśniaka, zasługiwało na zanotowanie w 1897 r.?
„27. III. Oźrebiła się kobyła jest źróbek smok kasztan dobrze ciągnie. 20 X. Przykryto stary dom słomą. Kosztuje wszystko z gwoźdźmi deszczołki i robota 78 rub 67 kop. Za swoje słome odejmując 22 rub 50 kop. To zostaje 56 rub 17 kop.”
Z roku 1898…

14

Kartka Sekcji informacyjno-wywiadowczej PCK

Z roku 1898
Z następnego roku mamy informację o zainwestowaniu w remont młyna, potem wątek powiedzielibyśmy somnambuliczny oraz wieści zdrowotne i rodzinne, chyba o córce – przy czym nieco Leśniak pomieszał miesiące:
„8. I. nabito nowe palce do starego koła. 7. I. Śniło mi się że od Matyje na rogu przykopy gdzie kopiec był na samej drodze z pod kamieni coś odkryto jakiś towar w kotle. 27. I. Była gołoledź nastąpił deszcz woda się ruszyła i pogródki murowane popsuła. – Zreperowano pogródki (…?) z deseczek. 13. I. Nastały rządowe karczmy czyli Monopole… 20 kwietnia. Zachorowałem pierwszy raz na zaziębienie. 27 lutego. Założono nowy kamień (młyński – dop. OD) suchedniowski mający 13 i pół cali pol. miary a spodzie sobieszowski mający w tym czasie 9 cali a z nowa był 11 cali w ten czas poprawiono pójdzie. Objaśniał Wolf z kancelaryj gdyby jaki wypadek się stał w młynie lub jakiejś fabryce żeby objaśnić Derekcyj w Kielcach pisać wprost do dyrekcyj. 5 VII. Było wesele Franki która wyszła za Andrzeja Bąchóra. 25 września. Ogłoszono było żeby lasu nie rąbać i ustawiono dozór.”
I znowu kilka przydatnych przepisów na ratowanie zdrowia: „Na strupy lub wyrzuty po twarzy dobry jest olejek rycynowy do smarowania. Na rozpalenie ciała dobre przykładać kwaśne mleko. Na opanowanie różą dobre miodem masłem z maślanka razem smarować.”

15

Kwit potwierdzający rekwizycję

Anno Domini 1899 mamy wieści z zakresu hydrologii i hippiki
„W roku 1899 taka była woda mała za jakiej dawno nie pamięta zeby taka w źródłach opadła co mleć nie można, było ledwo od godziny do godziny, czyli za dobe (4 cztery) lub pół pięta korca najwięcej, bo w dzień licho się myłło, jeszcze się wody przytrzymywało a w nocy to nigdy się nie myłło i to tak było do jesieni 1898 r. przez całą zimę i wiosnę w 1899 r., aż do 9 lipca. Dopiero od 9 lipca drugie tyle wody pzrybyło co się poradziło zemleć za dobe 9-10 korcy i było tak tylko trzy tygodnie do dn. 28. VII i nazad opadła.”
„12 lipca. Kobyła była stawiana do ogiera Gołasa Wincentego z Łanów. Dano 5 złotych.”
W tym notatniku nagle zapiski się urywają i kolejne pojawiają się dopiero z 1927 r. (jakieś rachunki, długi). Osobno opisuje młynarz, kiedy wsadzał różne gatunki drzewa owocowych (grusze, śliwy), kiedy zaszczepił cukrówki (1901) itd.

12

Notatnik z listą dłużników młynarza

Dłużnicy
Od 1907 r. prowadził Feliks Leśniak „Zapiski długów…”, ten oprawiony w płótno kajecik zawiera kolumny cyfr i nazwisk dłużników młynarza, którym czynił usługi na tzw. krechę. Niektórzy nigdy nie zwrócili mu pieniędzy, bo ich Leśniak – widać, że bardzo w tym skrupulatny – nie wykreślił. Gospodarz z Ryczowa 18 lutego 1905 r. : „Jan Kuczmierski zmnył starego od pęcaka do swojej maki, od tego nie zapłacił. Kazował mi brać mąki” i do 1907 r., a później pewnie też, długu nie oddał. Inny mieszkaniec tej samej wioski, Tomasz Dybkowski, był winny młynarzowi 38 kopiejek. Antoni Sikora ze Smolenia winien był Leśniakowi od 1910 r. 2 zł i 9 groszy, a Mieczysław Krasek z Załęża od 1913 r. wisiał mu 7 kopiejek. Jednak największego dłużnika miał nasz bohater w pobliskim Kwaśniowie, niejakiego Antoniego Brodzińskiego, który w 1915 r. zajmuje w kajeciku aż dwie strony. Po prawie wieku, gdyby doliczyć do tych zaległości karne odsetki, mogłyby to być spore kwoty.

16

Notatniki Leśniaka z poradami lekarskimi

Zaginięcie syna i reforma
Z kartki pocztowej Polskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża wysłanej przez Sekcję informacyjno-wychowawczą (W-wa, Mazowiecka 9), która przyszła na adres Leśniaka 8 czerwca 1921 r., dowiadujemy się, ze jego syn, Mikołaj, z 10 pułku piechoty – jak czytamy: „nie figuruje u nas na listach strat”. Potem autor korespondencji wykreślił zdanie: „więc prawdopodobnie jest zdrów i cały”. I dalej: „Wywiad o niego robimy o rezultacie doniesiemy. Gdyby nie było wiadomo po upływie 4 tygodni proszę do nas pisać powtórnie”. U dołu karteczki znajdujemy zdanie dopisane ręką Feliksa Leśniaka: „raniony był dn. 10. VII 1920 r.” Z tego, co powyżej, dowiadujemy się więc, że Mikołaj Leśniak walczył w wojnie polsko-sowieckiej 1920 r., był ranny, a potem – najprawdopodobniej – po powrocie na front zaginął.

17

Notatnik z opisem ziół

Z kolei mamy dziwny wpis o jakiejś osadzie Tabakowizna (bez daty). (Wcześniej krótka notka ogólna o licytacjach „Osad”, że jeśli dwa razy nie sprzedała się na licytacji, to trzeci raz nie może być wystawiona). „Ta Osada Tabakowizna składająca się ze 45 – czyli z 50 prętów (1 pręt nowy polski, to 15 stóp, co równa się: 4,22 metra dop. OD) to należała do jakiegoś Tomasza Brodzińskiego czyli jak się tam zwał, poniem zostały pono trzy córki jedna zmarła po niej został syn Dybek na Chucisku, trzecia była gdzieś w Porębie został syn co się ożenił (z) Salwiną Węczlową z Kwaśniowa to są drugie dzieci obaj z Dybkiem (dopisek: już ponoć zmarł), po tej z Poręby Salwinie(,) chłop jest pono za granicą w żelaznej fabryce w Katowicach.”

18

List syna do ojca

19

List ojca do syna

Wiele notek poświęcił Leśniak kamieniom (granicznym) i kopcom. A trzeba tu pamiętać, że okolica, obfituje w dość tajemnicze pagórki, które miejscowi zwą „babami”. Jeden z takich pagórków, pod niedalekim Ryczówkiem, wielu uważa za kurhan tatarskiego wodza zwanego Bal-Bal. Sceptycy, którzy za nic mają legendy, twierdza, że jest to dawny kopiec graniczny, który jest stertą kamieni i nic w sobie nie kryje.
Zapiski z roku 1924 dużo mówią o ówczesnej inflacji: „31 maj. Franciszkowi Zawada na rzecz roboty dałem 150 milionów. 16. Czerwiec. Dałem Franciszkowi Zawadzie 42 000 000 ml. 21. Czerwca. Dałem Franciszkowi Zawadzie 100 000 000 ml”. Aż tu nagle mamy widomy znak wprowadzenia przez Władysława Grabskiego reformy walutowej: „5 lipca. Dałem Zawadzie Fr. 30 zł”.

20

List majstra do Leśniaka

Nowy dom
Z notatek Leśniaka szczegółowo możemy się dowiedzieć jak wznosił nowy dom: „Dnia 20 maja 1924 r. Rozebranie domu i zapisanie roboty”. Dom wznoszono do października, o czym mówią następne strony notatnika pełne zapisów o postępie prac, co kto robił, ile się należy murarzom, malarzom. Kończy się zapisem z 15 X 1924 r.: „Dnia 15 października 1924 r. roboty wszystkie mularskie (dawne określenie murarstwa – dop. OD) skończono także i majstrom i Mularzom wszystko wypłacono”. A pod spodem jeszcze raz data i podpis Feliks Leśniak.
Ostatnie dwie strony to adresy fabryk i ich asortymentu: „Bracia Gejsler w Warszawie – Specjalny Oddział Budowy Młynów, Fabryka Wyrobów Żelaznych i Metalowych Eichler i Komornicki w Warszawie”. Leśniak chyba sposobił się do wymiany maszyn w swoim młynie. Wszystko to świadczy, że w II Rzeczpospolitej dobrze mu się wiodło. Pamiętamy jednak z historii, że potem, od końca lat 20., czyli tzw. czarnego poniedziałku na Wall Street do drugiej połowy następnej dekady trwał kryzys światowy. Widać, że gorzej się już wtedy wiodło i młynarzowi ze Stoków.

21

Odmowa zasiłku dla rezerwisty

Śliczny i piękny garnitur i kamaszki
List od syna będącego na przyuczeniu w zawodzie krawca w Jędrzejowie (pierwszy list od niego datowany jest na 1933 r.); wszystkie w jeden deseń – prośby o pieniądze: „Dnia 20 II 1934. Kochany Tato! Mam do was prośbę abyście mi przysłali pieniądze na ubranie. Bo teraz niema dużo roboty to by mnie taniej kosztowało. Na ubranie trzeba 2 m 50 cm materjału po 8 zł to jest 20 zł potrawki czarny pod marynarkę 2 zł 50 gr potrawka w rękawy i pod kamizelkę 1 m 30 cm kosztuje 2 zł 20 gr płutna 1 m 150 gr, kieszeni do całego garnituru 1 zł, guziki…” itd., przez cztery bite strony. W sumie syn chciał 40 zł, za które miałby „śliczny i piękny garnitur”, który „będzie długo” mu służył. „Pozdrawiam Was wszystkich razem Stanisław Leśniak.”
Kolejny list od syna: „Dnia 7 V. 1934. Kochany Tatusiu! Prosiłbym was żebyście mi przysłali 15 zł na buty (…) Dlatego Was proszę o buty, bo te stare buty com wyjeżdżał na praktykę to zaraz po świętach Bożego Narodzenia całe podeszwy odeszły od holewek>’ O butach syn pisze trzy strony, a na koniec pyta: „Teraz co tam u was słychać, czy kto nie umar czy kto nie choruje ciężko z familji”.
Pod listem syna odpisał ojciec: „Mój Stasiu. Przysyłam ci 5 zł na ten dokład do ubrania, na kamaszki ci nie posyłam, bo mógłbyś znów takie kupić coby tylko starczyły na puł roku jak te teraz, a przecie ty nie chodzisz nigdzie na robotę tylko w domu siedząc jesteś w pracy to ci powinny takie kamaszki starczyć na 2 lata (…). Summa summarum nie znalazłem listownego potwierdzenia, że Feliks Leśniak wreszcie przesłał synowi żądaną kwotę na buty. Za to zachował się list z października 1934 r., od Władysława Straszaka z Zakładu Krawieckiego w Jędrzejowie, mieszczącego się przy ul. Strażackiej 11: „Szanowny panie Leśniak. Co jest takiego że pieniendzy pan nie przysłał, upłynął już termin 1/X 34 r. proszę uprzejmie przysłać 250 zł, (…) proszę odpowiedzieć dlaczego pan przeciągnął termin. Serdecznie pozdrawiam…” Oj, kiepsko się musiało wtedy wieść naszemu młynarzowi.

22

Zaświadczenie sołtysa o biedzie

Tak go widzę
Niewiele więcej się zachowało. Mam w rękach jeszcze sporo różnych dokumentów z cudem odnalezionego pudełka, ale są to rzeczy, które mogły zainteresować tylko rodzinę. Mam też cała masę niewiadomych. Nie wiem przecież kiedy Feliks Leśniak się urodził, nie wiem, kiedy umarł. Żył jeszcze podczas II wojny światowej; data 20 IX 1941 r. widnieje na stronie tytułowej zebranych przez niego i uzupełnionych własnymi przepisami „Rad Lekarskich z Kalendarza rycerza (Niepokalanej – dop. OD) zebrane i insze wiadomości” (obłożony w pisany cyrylicą dokument z 1851 r.). Ostatnia napisana jego ręką data to 6 VIII 1942 r., ze strony tytułowej „Opisu ziół leczniczych i rad na różne choroby przepisanych z książki ułożonej przez ks. Knejpa moje leczenie wodą”. Zapewne był już wówczas wiekowym człowiekiem. Z tego, co zostało po młynarzu ze Stoków rysuje się postać dość charakterystyczna. Widzę go, jak siedzi przy stole w kuchni i pije kawę zbożową. Jest potężnie zbudowanym mężczyzną, nosi okulary w grubej oprawce i co chwila je poprawia notując coś w zeszycie. Piekli się, że małżonka jeszcze nie przygotowała obiadu; to znamienne, że w zapiskach Leśniaka zona w ogóle się nie pojawia, jakby w ogóle jej nie było! Młynarz pisze, że krowa się ocieliła, albo że gospodarz ze Złożeńca, Alojzy Bomba, od 1913 r. winny mu jest 26 kopiejek, ale ani razu nie wspomina imienia swej ślubnej. Ma kilku synów i starał się ich trzymać krótko. Jest drobiazgowy, oszczędny, wręcz skąpy, bo wie z doświadczenia, że po dobrych latach przychodzą chude i kto nie jest zapobiegliwy, ten może źle skończyć.

24

25

26

Młyn w Stokach Kwaśniowskich, fot. autor

 

Interesuje się nowinkami, kupuje gazety, w tym antysemickiego „Rycerza Niepokalanej”, rzadko książki. Gdy gorzej się czuje, to sam się leczy, a nie wzywa lekarza, bo to przecież kosztuje. Wszystko wie lepiej. Interesuje go technika, w końcu jako młynarz musi się znać na maszynach. To pewnie on robił zdjęcia na szklanych szybkach, które znaleziono w paczce. Nikt już nie rozpozna osób na nich uwiecznionych w latach 30. zeszłego stulecia, nawet nie sposób w stu procentach stwierdzić, że zostały wykonane w okolicach Stoków Kwaśniowskich. Być może widzimy na nich nie tylko rodzinę Leśniaka. Kto wie, może tych trzech młodych ludzi to synowie młynarza? Czy ten w środku, w kurtce wojskowej, to nie ów Mikołaj Leśniak, który jednak jakimś cudem się odnalazł po wojnie polsko-bolszewickiej? Na kolejnej szybce widzimy kobietę w balzakowskim wieku siedzącą w fotelu, wokół niej czereda dzieci i jeszcze jedna, dużo od niej młodsza niewiasta: byłażby to owa nieznana nam z imienia żona Leśniaka, z ich córką i wnukami? Na innej fotografii widać kilka osób szusujących na nartach z niewielkiego wzniesienia. Czyżby to byli bracia Leśniakowie i jedna z sióstr? Na kolejnych widzimy anonimowych młodzieńców, nie wiem, może absolwentów szkoły, do której chodzili Leśniakowie, jakieś trzy kobiety o wiejskim typie urody i jeszcze modnisię dumną z wiszących na szyi prawdziwych korali.

9

Szusy na nartach być może po kwaśniowskich pagórkach

Zostają nam tylko domysły, dlaczego Feliks Leśniak któregoś dnia wziął to wszystko, spakował do pudełka i schował na strychu. Może źle się poczuł, ziółka, które sobie zaparzył nie pomogły i pojął wówczas, że to nie choroba mu doskwiera, ale po prostu starość. Być może uznał, ze to jego ostatnie chwile. Kiedyś ludzie, mając bliski kontakt z natura, potrafili przygotować się na śmierć. Zastanawiające, dlaczego stary młynarz swych zapisków i dokumentacji z pracowitego życia nie zostawił najbliższym? Co chciał dać do zrozumienia, ukrywając ten zastanawiający dokument swojego życia?

27

Staw w Stokach, fot. autor

Silva rerum – tak zwano kiedyś zbiory rozmaitych wiadomości, jakby księgę domowa, prowadzoną we dworach lub przez bogatszych i rzecz jasna piśmiennych gospodarzy. W owej księdze dorywczo zapisywano różne ważne, a bywało i mniej ważne, wydarzenia. Dziś ważne dla nas daty, to urodziny dzieci, ślub, budowa domu, zakup samochodu, może awans w pracy. Kiedyś za istotne uważano na przykład, że obrodziły drzewa owocowe, że była wysoka woda, albo że syn zaczął się uczyć na krawca… Nikt nie pociągnął dalej notatek Feliksa Leśniaka, więc to, co stało się później, już po ukryciu archiwum na strychu, pozostaje dla nas nieznane. I nie łudźmy się – takie już pozostanie.

Uwaga! Pisownia oryginalna! Dokumentacja udostępniona przez p. Marka Ściążkę.

 

 

0 0 votes
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Iwona
Iwona
5 lat temu

Ciekawy artykuł,nostalgiczny, choć zdjęcia przedstawiają młyn Wnuków …żałuję, że podobna dokumentacja nie zachowała się po moich Przodkach..pozdrawiam wnuczka Stanisława Wnuka

Anna Laskowska
3 lat temu
Odpowiedz do  Iwona

Witaj Iwonko,to jesteśmy rodziną bo to również mojego dziadka ,taty mojego taty Henryka Wnuka. Pozdrawiam ,Anna.

Zbyszek K
Zbyszek K
5 lat temu

Coś mi tutaj nie pasuje. Mianowicie opisana jest rodzina Leśniaków i młyn, który był ich własnością, a fotografie przedstawiają zupełnie inny młyn, który był własnością Stanisława Wnuka. Po młynie Leśniaków nie ma już śladu i był to młyn w nieco gorszym stanie i gorzej wyposażony niż młyn Wnuka. Trzeba nadmienić, że w przysiółku „Stoki” istniały trzy młyny, których właścicielami byli : Wnuk – to jest młyn którego budynek jeszcze istnieje i który widnieje na fotografiach i dwa młyny usytuowane obok siebie, które były bliżej Krzywopłot. Po stawie, który spiętrzał wodę ani po młynach nie ma już śladu.

Marek M
Marek M
5 lat temu

znakomity tekst .czyta sie go z ogromną ciekawością.wiecej takich na lamach PO.

KRYSTIANov
KRYSTIANov
5 lat temu

Z tego co wiem to młyn Leśniaka znajdował nie dalej przy drodze do Krzywopłot obok Pasia. Ten mlyn który jest na zdjeciach to mlyn Wnuków.

dr faust
dr faust
5 lat temu

Przeniesienie w czasie. Czytając ten tekst i spoglądając na zdjęcia można poczuć tamte czasy z szumem wody obracającej koło w młynie, która pokazuje, że nie tylko woda płynie, ale także życie i czas.
A tak na marginesie, to zawsze chciałem mieć taki stary młyn gdzieś na uboczu 🙂